fot. Anna Tokarska-Kowalska
Obraz. Mając go na myśli często przywołujemy w pamięci ulotne wspomnienia uwiecznione na płótnach malarskich, zdjęciach, czy nagraniach filmowych.
Jednak jest on również ruchomą częścią, którą jeśli nie zatrzymamy poprzez jakiś nośnik za chwilę może być zatarta, a z czasem zupełnie zapomniana.
Takim nietrwałym obrazem jest dla mnie sztuka teatralna, bo przecież nierejestrowana zachowuje się w naszej pamięci tak długo, jak mocne wywarła na nas wrażenie. A jedyną formą pozostawienia po niej śladu jest słowo, które zapada nam w umysł. To wypowiedziane, zapamiętane, napisane w formie refleksji.
Czwartkowy spektakl „Mewa” Antoniego Czechowa (wg. Reżyserii Agnieszki Glińskiej, zrealizowany w Teatrze Narodowym - Scena przy Wierzbowej) poruszył mnie ogromnie.
Nie będę tu pisała o kwestii związanej z teatrem i współczesnemu autorowi problemie zmiany jego form – to domena teatrologów i znawców sztuki.
To, co mnie ujęło szczególnie w tym obrazie, mam na myśli spektakl, to temat niemocy twórczej, szukania inspiracji, próby przebicia się i bycia dostrzeżonym, wręcz docenionym przez odbiorców i krytykę.
Powtarzające się jak echo odwieczne pytanie o sens i wartość własnej pracy, a może nawet o wartość siebie samego.
Trudno jest oglądać tę sztukę i nie mieć w głowie choć raz takich myśli. Może z reguły zagłuszane i tłumione dla jednostek szczególnie wrażliwych będące odwiecznym wołaniem o sens bycia, umiejętność realizowania, tak aby pozostawać w zgodzie z własną osobowością, wartościami czy poczuciem wolności.
Pojawia się myśl o tych, co ze swoją wrażliwością nie wpisują się w „tu” i „teraz”. Kończą żywot nigdy nie zauważeni, nie docenieni. Jak często brak wiary we własne możliwości, brak zrozumienia oraz brak środków do tworzenia są przyczyną tego, że projekt nigdy nie powstaje?
Ta sytuacja przypomina walkę z wiatrakami z tym, że najcięższym przeciwnikiem jesteśmy sami dla siebie. Największe artylerie wyciągamy przeciwko sobie. To, co potrafi wytworzyć umysł aby poddać w niepewność proces twórczy, aby go pogrzebać jeszcze zanim zacznie powstawać jest tym, co jest w stanie zniweczyć każde działanie.
Cokolwiek byśmy nie tworzyli może warto podejść do tematu tak, jak powiedział bohater sztuki Konstantin Trieplew: „[…] cały sekret nie w starej czy nowej formie, tylko w tym, że człowiek pisze nie myśląc o żadnej formie, pisze, bo to mu po prostu płynie z serca”.
A.T-K
fot. Anna Tokarska-Kowalska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz